Przyjmijmy jedno – w autostopie nie ma prawd niepodważalnych.
Dlatego to co zostało tu napisane, nie wyznacza żelaznych zasad,
którymi rządzi się autostop, bo takich zasad nie ma. Wszystko zależy od
was i osób, które was wiozą oraz od wszelkich nieprzewidzianych
okoliczności, które mogą się po drodze wydarzyć. Nie traktujcie tekstu
jako jedynego słusznego głosu na temat autostopu i nie mówcie mi potem,
że nieprawda bo wy mieliście inaczej.
Wszystko co przeczytacie jest
sumą własnych doświadczeń podpartych tysiącami kilometrów przejechanych
autostopem i wyłącznie subiektywnym punktem widzenia.
1. Na pustych drogach łatwiej złapać
Istnieje taka prosta zasada – im mniejszy ruch tym łatwiej złapać. Im większe zadupie i bardziej podła droga tym większa szansa, że ktoś się zatrzyma. Tam, gdzie jedzie jeden samochód na godzinę istnieje duża szansa, że zatrzyma się on właśnie dla was.
Dlaczego?
Na podrzędnych drogach jeżdżą głównie miejscowi (wożą zwykle na krótkie dystanse), lub turyści (też krótkie trasy, ale istnieje większa szansa na długą podróż). Jedni i drudzy rozumieją potrzeby autostopowiczów, więc jeśli nie są gburami i mają miejsce w samochodzie to was podwiozą. Pod warunkiem, że wy też nie jesteście gburami.
2. Lepiej stać z kartką niż bez
Łapanie stopa z
wielką tablicą z wypisaną nazwą miejscowości lub kraju do którego się
udajecie jest dobrym pomysłem, ale ma też złe strony.
Korzyść z
kartki jest jasna: wiadomo gdzie jedziecie. Unikacie ciągłego
odpowiadania na pytania dokąd to się jedzie i czemu tak daleko. Jeśli
spotkacie kierowcę, który jedzie w to samo miejsce to istnieje szansa,
że zdecyduje się was zabrać. Jeśli jednak jesteście daleko od celu – np.
pod Dortmundem stoicie z kartką 'Barcelona’, to wystraszony perspektywą
wiezienia gapowiczów przez 1400 km kierowca, przyspieszy, gdy was
zobaczy.
Natomiast minus trzymania planszy też jest jasny: wiadomo
gdzie jedziecie. Sporo kierowców gna w tym samym kierunku, ale kończą
podróż wiele kilometrów wcześniej. Ci często nie zabierają. Bo po co,
skoro jadą tylko do Reims, a wy chcecie do Paryża.
3. W biednych krajach łatwiej się łapie
To prawda, ale tylko częściowa. Kierowcy z biednych krajów są życzliwi i podrzucą nawet jeśli są pijani, mają mało miejsca w aucie, kozę na tylnym siedzeniu, a nawet tylko jedno miejsce – zajmowane akurat przez własny zadek. Zwykle jednak jest problem z załapaniem się na dłuższą jazdę – często są to odcinki od kilku do kilkudziesięciu kilometrów.
Jadąc przez Niemcy, Holandię, Francję czy Skandynawię mamy szanse załapać się na duże odległości pokonane autostradą, a w rejonach gdzie jest rzadka sieć dróg – spore odcinki normalnymi drogami. Niestety często trzeba dłużej postać – ale nie ma reguły. Ci kierowcy oczywiście też są życzliwi, a dodatkowo potrafią wcisnąć nam w rękę 10 euro na bułkę z szynką.
Zobacz również:
4. Najbogatsi nie biorą autostopowiczów
Prawda. Są wyjątki, ale rzadko.
5. Najlepiej stawać przy wyjazdach z miast
W
miastach nie ma lepszej opcji jak drogi wyjazdowe. Oczywiście wcale nie
muszą być na obrzeżach, bo kto łapał w Paryżu, Madrycie czy Londynie,
ten wie co to znaczy dotrzeć na peryferia miasta. A stajemy oczywiście w
zatoczkach (mogą być przystanki), wyjazdach ze stacji i makdonaldów –
generalnie w każdym miejscu, gdzie dobrze nas widać i jest kilkadziesiąt
metrów do zatrzymania. Lepiej nie stawać tam gdzie nie ma zatoczek lub
zjazdów, gdzie są linie ciągłe, zakazy zatrzymywania i autostrady –
można mieć problemy z policją. W najlepszym wypadku pogonią i pogrożą
palcem, a w skrajnym mogą zacząć się czepiać, rozdawać mandaty i mówić
brzydkie wyrazy.
6. Sprawdzone metody na trudne miejsca
Bywa, że stoimy w dobrym miejscu, przy dobrej drodze, w dobrej pogodzie, a mimo to wszyscy patrzą na nas jak na romskie dzieci. Mija godzina, druga – czasem więcej – i nic. Najlepszym sposobem jest po prostu zmiana miejsca. Zawsze działa. Jak na nowym miejscu nie złapiemy nic przez 15-20 min., zmieniamy ponownie. Czasem starczy podejść 100-200 m dalej i szczęście się uśmiecha. Żeby się nie udało po zmianie miejsca to naprawdę trzeba mieć albo pecha, albo wyjątkowo nie wzbudzającą zaufania twarz.
7. Lepiej tirem niż osobówką
Wiadomo, tym co pierwsze się zatrzyma.
Z tirami jest jeden poważny problem – mają tylko jedno miejsce przeznaczone dla zmiennika. Jeśli podróżujemy samotnie – jest to dla nas idealne rozwiązanie. Ale babcie zawsze powtarzają, żeby nie łapać stopa w pojedynkę, więc zwykle jeździmy stadem. Idealna opcja to podróż w 2 osoby, ale kierowca tira może przez nas mieć nieprzyjemności na granicy, przy wjeździe na prom (trzeba mieć przepustkę na tyle osób ile jest w kabinie), przy kontroli policyjnej, itp. Ale wciąż jeszcze wielu tirowców zabiera autostopowiczów i sadza trzecią osobę na łóżku, które jest z tyłu kabiny. Plusem takiego rozwiązania jest możliwość ułożenia się do spania za zgodą, a czasem nawet za namową kierowcy. Do korzyści należą też świetne widoki zza wielkiej szyby zawieszonej wysoko ponad szosą. Można sobie z takim kierowcą również ciekawie pogadać o życiu na ciężarówce – każdy z nich ma też bogaty zestaw bardzo ciekawych historyjek z różnych stron świata, a że zwykle jeżdżą sami, to z chęcią dzielą się nimi z nami autostopowiczami. Ponadto zdarzają się bonusy – nocą pozwalają korzystać ze swojego łóżka, na promie można załapać się na darmowy obiad z deserem, zrobią nam kawę czy coś do jedzenia.
Minusy to wolne tempo jazdy – nie więcej niż 90-100km/h, a czasem – przy pełnym ładunku – do 50 km/h., oraz obowiązkowe przerwy w pracy kierowcy. Zwłaszcza to ostatnie może być denerwujące, bo jeśli nie dogadamy się wcześniej z tirowcem, możemy utknąć na zatłoczonym parkingu 50 km od celu.
Plusy jazdy osobówką są jasne – szybka jazda, nieraz większy komfort, brak przerw, a czasem – jak kierowca jest wyjątkowo uprzejmy – zboczy ze swojej trasy, by podwieźć nas tam gdzie chcemy.
Zobacz również:
8. Autostrady nie lubią się z autostopem
Autostrady to zmora ale i zbawienie dla autostopowiczów. Jazda autostradą ma jedną wielką zaletę, która przyćmiewa wady: jedzie się szybko i najczęściej duże odcinki, więc to rozwiązanie najlepiej się sprawdza, kiedy chcemy szybko przejechać większą trasę, przeciąć jakiś kraj.
Reszta to niestety minusy.
-Na autostradzie obowiązuje zakaz łapania stopa. Można to robić wyłącznie na drogach dojazdowych do autostrad oraz na stacjach benzynowych i restach. Przymyka się oko jeszcze za bramkami opłat, gdzie droga jest szeroka, a ruch powolny. W każdej innej sytuacji policja i służby drogowe gonią autostopowiczów za każdym razem gdy staną na drodze.
-Ludzie pędzą i zwykle niechętnie się zatrzymują.
-Trzeba dobrze się dogadywać z kierowcą co do trasy którą jedzie i najlepiej samemu posiadać mapę z naniesionymi stacjami, by wskazać mu gdzie ma nas wysadzić, abyśmy nie skończyli podróży na zadupiastym parkingu, lub, jeszcze gorzej, w centrum miasta, z którego nie będzie jak się wydostać.
-zdarza się konkurencja przy wyjazdach ze stacji – inni autostopowicze, którzy sępią na to samo co my.
Aby sprawnie jeździć po autostradzie należy ustawiać się zwykle przy wyjeździe ze stacji lub restu, a jadąc pilnować swojej trasy i miejsca wysiadki – najlepiej kilka razy powtórzyć kierowcy (jeśli jest cudzoziemcem) i pokazać palcem na mapie, aby pomachał głową, że zakodował. Ewentualny nocleg zwykle wypada pod chmurką.
9. Warto dbać o bezpieczeństwo
Nie jeździć samemu.
W razie gdy coś nam się nie spodoba poprosić o zatrzymanie.
Gdy jeździmy w parze bezpieczniej nie rozdzielać się np. na dwa samochody. Robić to tylko w ostateczności.
Mieć w kieszeni lub innym dogodnym miejscu gaz łzawiący – na wszelki wypadek.
Przy wyjściu do toalety zabierać cenne rzeczy (aparat, pieniądze, dokumenty) zawsze ze sobą, najlepiej wtedy się rozdzielić – jeden zostaje gdzieś blisko auta, drugi idzie za potrzebą.
Pilnować swoich rzeczy i przy wsiadaniu i wysiadaniu sprawdzać czy wszystko jest.
10. Tego nie lubią autostopowicze
Centrów miast
Kierowców erotomanów
Przerw
Deszczu
Upałów powyżej 35 stopni
Kierowców beemek, mercedesów i aut dwuosobowych, bo nie biorą
Macie podobne spostrzeżenia i uwagi? Podzielcie się ze mną w komentarzach. Umieram z ciekawości!
Zobacz również:
29 Comments
nickt.pl · 26 lutego, 2014 o 9:48 pm
Kiedys łapałem stopa w Lubaniu, po dwóch godzinach i trzykrotnej zmianie miejsca zdecydowałem jednak wyruszyć pieszo. Oczywiście idąc zatrzymywałem się na kilka minut w dogodnych miejscach aby dać szanse ludzkiej dobroci, ale nic z tego. Chyba mam wyjątkowo nie wzbudzającą zaufania twarz. Przez cały dzień nie zatrzymał sie żaden litościwy kierowca.
Karol Nienartowicz · 26 lutego, 2014 o 10:43 pm
W Szklarskiej to samo…
Qwerty256 · 27 lutego, 2014 o 11:40 am
To ja powiem z drugiej strony -> ja zazwyczaj biore autostopowiczow, jesli nie wygladaja jak menele, ale problem z autostopowiczami jest taki ze bardzo czesto – 50% przypadkow – staja tak ze nie ma jak sie zatrzymac. Zdarza sie czesto autostopowicz przed rondem na przyklad 😛
Anonymous · 27 lutego, 2014 o 12:03 pm
A nie boisz się, że mimo schludnego i miłego wyglądu ktoś może okazać się nieuczciwym człowiekiem? Ja bym się bała, ja nawet kobiet się boję – chyba zwłaszcza kobiet – są czasem gorsze od mężczyzn.
Qwerty256 · 27 lutego, 2014 o 11:01 pm
Hmmm… nie wiem 🙂 z zasady ufam ludziom, jesli chodzi o ludzi ktorzy wygladaja jak menele, to nie dlatego ze sie ich boje, tylko dlatego ze naprawde nie chce spedzic nastepnych paru godzin w aucie z kims od kogo czuc mocz, a i tak sie zdarzalo :)Nie wiem, nie polecam samotno jezdzacym kobietom zabieranie ludzi na stopa, aczkolwiek nigdy nie mialem zlych doswiadczen 🙂 raz dziewczyna sie obrazila ze nie chce mi sie wjechac w miasto aby odwiezc ja pod dom i trzasnela drzwiami ! ot co 😉
Anonymous · 28 lutego, 2014 o 12:20 am
Może liczyła że dasz się zaprosić na herbatę 😉
Anonymous · 27 lutego, 2014 o 11:53 am
Dawno temu, w czasach liceum bywało że jeździłyśmy z koleżanką ze szkoły do domu stopem, zazwyczaj zatrzymywały się tiry (miasto przygraniczne). Raz jeden miałyśmy obie pietra gdy w środku lasu kierowca zaczął zwalniać. Po zatrzymaniu się samochodu zobaczyłyśmy, że za nami jechał inny samochód – wyobraź sobie naszą panikę. Okazało się jednak, że Tir zgubił tablicę rejestracyjną i ten ktoś z tyłu nadrobił kilka km by ją oddać, „gonił” nas maluszkiem błyskając światłami :)To był ostatni raz jak jechałam stopem, stres był niewyobrażalny…
Karol Nienartowicz · 1 marca, 2014 o 10:23 pm
Było zapytać: „panie tirowcu, nie chce pan nam przypadkiem zrobić krzywdy?” 🙂
A'Tuin · 27 lutego, 2014 o 12:00 pm
Kurczę, powiem Ci, że w niektórych kwestiach mam inne doświadczenia… „Na pustych drogach łatwiej złapać”, na Słowacji i Słowenii to była katorga. Nieraz w ciągu godziny jechało może 5-8 samochodów i trzeba było czekać po parę męczących godzin i nikt się nie zatrzymał. Sam fakt podróżowania po wschodniej Słowacji był dla mnie tragedią logistyczną, podobnie Włochy. Za to świetnie wspominam Francję. Dla mnie bardzo ważny jest kontakt wzrokowy z kierowcą. Uważam, że trzeba patrzyć mu w oczy (o ile się da), uśmiechnąć się albo zrobić maślane oczy, a nie stać jak kołek patrząc w dal. Niech kierowca poczuje się zauważony! Co do środków bezpieczeństwa to na pewno masz rację. Mi zdarzało się mieć przygotowanego SMSa ratunkowego, gdzie miałem wpisany gotowy tekst, że coś się stało, a po wejściu do samochodu dopisywałem numer rejestracyjny. W razie… hm, porwania, mogłem go od razu wysłać. Jednak z natury jestem ufny i zakładam, że ludzie nie mają złych zamiarów. Odnośnieinnych moich spostrzeżeń autostopowych zapraszam do artykułu: http://gameplay.pl/news.asp?ID=82636 (jeśli nie zgadzasz się na umieszczenie go w komentarzach to proszę, usuń).
Anonymous · 27 lutego, 2014 o 12:05 pm
SMS ratunkowy – dzięki za wskazówkę 🙂
Karol Nienartowicz · 27 lutego, 2014 o 7:52 pm
Oczywiście jak pisałem, nie ma pewnych rozwiązań.We Włoszech jest podobno prawny zakaz łapania stopa w ogóle. I z tego co się orientuję to chyba jedyny taki kraj w Europie. Bardzo nędzne doświadczenia wyniosłem też z Austrii, bo wyjazd z Wiednia to rekord mojego stania – 7h. O dziwo tyle samo stałem na Węgrzech – w kraju, gdzie łatwo się łapie. Na stacji koło Szeged spędziłem też 7h próbując złapać stopa do Belgradu. Trafiliśmy wówczas rekordowe upały, podobno największe od ćwierćwiecza. Co do bezpieczeństwa, to nie zdarzyły mi się przykre sytuacje. Parę razy bałem się, że kierowca zażąda kasy, ale nic takiego nie miało miejsca. W Anglii zostawiłem na kilkanaście minut dziewczynę w tirze z podstarzałym Turkiem i ten bardzo chciał ją pocałować 🙂
A'Tuin · 27 lutego, 2014 o 8:14 pm
Nie, nie ma prawnie zabronionego łapania stopa we Włoszech. To był jedyny raz, kiedy policja się nami zainteresowała, owszem, ale sprawdzili nam dokumenty, spisali dane i pojechali. Bez żadnego ostrzegania, że nie można i tak dalej. Ludzie tam się boją się zabierać autostopowiczów, bo obawiają się obcokrajowców i mafii. Tak przynajmniej nam powiedziała jedna dziewczyna we Włoszech (nie Włoszka). Zanim nas wpuściła do samochodu zapytała czy mamy broń 😉 Potem opowiedziała o tych obawach i że jeśli jej chłopak (Włoch) dowiedział się o tym, że nas zabrała, byłoby nieprzyjemnie. 7 godzin. Robi wrażenie! Mój chyba na Słowenii w Alpach Julijskich, kilka godzin. Raz też łapiąc stopa szedłem non stop, przeszedłem dwadzieścia kilka kilometrów zanim ktoś się zatrzymał. Taka dola autostopowicza 🙂 Czasem przeklina się, że nigdy więcej, a potem mija trochę czasu i znów gdzieś ciągnie.
Karol Nienartowicz · 27 lutego, 2014 o 9:19 pm
To ciekawe z tymi Włochami, bo czytałem o tym zakazie i słyszałem od ludzi, chyba, że są to powtarzane z ust do ust plotki. Słyszałem, że podobno można stać i po 12h w niektórych miastach. W Słowenii nie łapałem, bo wraz z kolegą sami byliśmy zmotoryzowani i to my zabraliśmy gapowiczów – z Mojstrany do Bledu.
A'Tuin · 28 lutego, 2014 o 4:03 pm
Nie, to nie byliśmy my. Właśnie na tej felernej drodze po paru godzinach udało nam się złapać Polaków i dojechać z nimi do Krakowa 🙂
Łukasz Więcek - Majsterkowo.pl · 27 lutego, 2014 o 1:42 pm
Z doświadczenia z młodych lat mogę dodać – jeżeli jest się harcerzem, to podróżowanie w mundurze także znacząco zwiększa szanse na to, że ktoś się zatrzyma.
Anonymous · 27 lutego, 2014 o 6:16 pm
A w Rumunii autostopowicze płacą za podwiezienie – chyba jedyny taki kraj w Europie…
Karol Nienartowicz · 27 lutego, 2014 o 7:43 pm
To prawda, stop zastępuje u nich, często kiepsko kursującą, komunikację zbiorową. Jeździłem po Rumunii i jako autostopowicz i jako biorący na stopa. Kiedyś wieźliśmy dzieciaka do szkoły – 30 km, i przy wysiadaniu chciał nam dać kase. Wyśmialiśmy go i powiedzieliśmy, żeby kupił sobie za te drobniaki batona.
joten52 · 28 lutego, 2014 o 9:20 pm
JA JEŹDZIŁEM AUTOSTOPEM WÓWCZAS, KIEDY TO BYŁ PRAWDZIWY ZORGANIZOWANY PROCEDER. Książeczka kosztowała 40 złotych, byłeś zarejestrowany z nazwiska i numeru książeczki. Kierowcy dawało się wydrukowane w niej kupony na przejechane kilometry (było ich na 2000). Jak dobrze zbierał, mógł nawet „syrenę” wygrać. Raz jechaliśmy z Gdańska do Opola w 36 osób na pace „Żubra”. Po 8 godzinach bezproduktywnego stania koło Tczewa, wreszcie jakiś zaczął brać. Zebrał wszystkich co jak my stali na tej trasie. Rano byliśmy za Wrocławiem, gdzie zaczęli się wszyscy rozjeżdżać w swoje kierunki. Gościu jechał z Gdyni do Krapkowic po buty. Te kupony miały swoje znaczenie: jak narobiłeś gnoju – byłeś do ustalenia. Z drugiej strony były przypadki, że kierowca sam narobił gnoju i zgonił to na autostopowiczów (niewinnych) co ich kupony miał zebrane. Osobówki zazwyczaj nie brały kuponów, ale też rzadko brały na stopa. Z kolei jazda takim Starem czy Żubrem przez 8-10 godzin to była makabra. Hałas 100 dB, trzęsiawka, no i ból gardła jak się trafiło na gadatliwego kierowce. Po prostu próby przekrzyczenia samochodu tak się kończyły. O TIR-ach nie słyszał wtedy nikt. O podróżach za granicę takoż nawet nie marzyło się. Mógłbym solidną książkę napisać z kilkuletnich doświadczeń. Tyle, że tego teraz prawie nikt nie pokuma. Inne czasy, inni ludzie, inne pojazdy. Po porostu inny świat. To było zaledwie 50 lat temu.
~Magda Motrenko · 12 kwietnia, 2014 o 1:48 pm
A ja się nie zgodzę z tymi bogatymi 🙂 Nie raz zdarzyło mi się jechać bardzo, bardzo, bardzo luksusowym samochodem z kierowcą o zdecydowanie wysokim poziomie kultury. To zawsze bardzo sympatyczne podróże i ciekawe rozmowy. Nie wiem skąd się wzięło to ogólne poczucie, że bogaci nie biorą. Może po prostu na polskich drogach jest dużo więcej osób średnio zamożnych, a np. w Niemczech po prostu stopa trudniej złapać. Nie wiem. W każdym razie obalam tę regułę! Dyrektorzy, lekarze specjaliści i prezesi często w młodości sami podróżowali, więc teraz bardzo chętnie wspierają młodych, czasem nawet nadkładając drogi 🙂
~Przemek · 29 maja, 2014 o 10:46 am
Włochy ok. Dwa razy stopem na Sycylię, Rzym i północne. Po wariacku łapałem kiedyś stojąc na samej autostradzie pod Cosernzą, bo wjazd był z jakiejś … i zatrzymałem BMW z klimą 🙂 Nie ma ograniczeń, polecam dobre stacje benzynowe i TIR-y; można podczas jazdy poprosić kierowcę o CB radio i łapać w ten sposób – super sprawa, albo namówic go do tego, aby sam popytał czy ktoś z kolesi nie jedzie do… Umawiacie się z konkretnym kierowcą na np. kolejnej stacji benzynowej i wio… Praktykuję też chętnie parkingi przy stacjach benzynowych i spacerek po nich zerkając ciekawie na tablice rejestracyjne samochodów. Z uśmiechem podchodzę do kierowcy, patrząc mu głęboko w oczy wiem, że nie może mi odmówić…
~karolajna · 4 października, 2014 o 11:10 pm
A i tu się nie zgodzę. Przez kilka lat jeżdżenia stopem z mojej miejscowości do Warszawy , czy na uczelnię czy do pracy 97% kierowców to były bogaczyki. Średnia klasa – na palcach jednej ręki mogę policzyć przypadki. pozdrawiam 😉
Karolina
~Gucia · 15 kwietnia, 2015 o 9:33 am
Tiry mają jeszcze jedną zaletę – jak kończy się wspólna trasa to sami „łapią” następnego tira przez CB:) jak tylko złapałam pierwszego tira miałam zapewniona podróż do celu. Raz nawet pan kierowca stał z nami 5 minut na poboczu bo czekaliśmy na następnego a nie pozwolił nam wysiąść bo pada:) zwykle również dokarmiają autostopowiczów.
Co do Słowenii mam bardzo pozytywne doświadczenia, góra 10 minut. Raz łapałyśmy na autostradzie i zatrzymał się policjant – poinformował ile kosztuje mandat po czym podwiózł nas ze 40 km do lokalnej drogi:) A wracając ze Słowenii dostałyśmy od chorwackiego kierowcy 100 dolarów na kawe:)
Bogaci kierowcy beemek też się zatrzymują, może rzadziej niż inni ale zdarza im się:)
~piotr · 27 maja, 2015 o 8:29 am
wiozłem raz laskę nocą, zdziwiłem się że się nie bała ale chyba facet jadący z trzema kotami chodzącymi swobodnie po samochodzie wzbudzał zaufanie 🙂
~ducato · 27 maja, 2015 o 12:59 pm
Witam. Jestem zawodowym kierowcą i zdarza się mi podwozić autostopowiczów. Wielu to ciekawi ludzie i jazda szybciej mija. Ale nie zawsze jest miło i przyjemnie. Raz jadąc Fiatem Ducato zabrałem dwie dziewczyny i chłopaka. W kabinie jest jedno miejsce, chcieli jechać razem więc wszyscy wsiedli z tyłu. Akurat przewoziłem meble. Wysiedli w Warszawie. W Białymstoku po rozładowaniu mebli znajduję w kącie dwie kupy. Toaletę tam sobie zrobili. Przez ponad rok potem żadnego nie zabrałem.
Innym razem dwóch autostopowiczów o mało mi samochodu nie spalili. Tez jechali z tyłu i zachciało im się w czasie jazdy wodę na zupkę podgrzać na małej kuchence gazowej. Kuchenka się przewróciła i potoczyła pod ładunek. Na szczęście udało się im ją złapać i zgasić.
Kolegę, kierowcę TIR, dwoje autostopowiczów w Niemczech uśpili gazem i okradli. Innemu, który też jeździ dostawczakiem, włamali się do ładunku.
Tak jak napisałem, wielu autostopowiczów to ciekawi, fajni ludzie ale są też i tacy jak ci opisani wyżej i nie ma co się dziwić, że kierowcy nie chcą podwozić.
Karol Nienartowicz · 27 maja, 2015 o 7:23 pm
W pełni to rozumiem. Sam również jestem rozważny kiedy kogoś zabieram jadąc samochodem.
~to-nie-do-konca-recenzje.eu · 6 stycznia, 2016 o 7:11 pm
ja też długo stopowałam, nie ma się czego bać i niemal kazdy fakt jest podważalny, oprócz jednego: najgorszymi burakami są kierowcy z białych busów dostawczych
~to-nie-do-konca-recenzje.eu · 6 stycznia, 2016 o 7:12 pm
zapraszam na moją strone przy okazji: http://to-nie-do-konca-recenzje.eu
~joten52 · 11 lutego, 2016 o 12:02 am
Powiem tak: Też jeździłem stopem przez ok 10 lat życia. Na wakacje, ale bardzo często, jak studiowałem we Wrocławiu jeździłem do domu, do Bolesławca. Dobrym stopem – to było 1,5 godziny – bezpośrednio autostradą do Krzywej i potem 17 km na Zgorzelec. Różnie z tymczasem jazdy bywało, ale b. rzadko były to Mercedesy (wówczas najdroższe fury w Polsce). Najczęściej na pace żuka, z jakimiś rurtami, czy paczkami… Pewnego razu stałem już z godzinę (ruch samochodowy był ze 20 razy słabszy), widzę od Opola autostradą pędzi jakieś 200/h wielka czarna bryka. Nawet się nie zastanawiałem, dlaczego na nią machnąłem. I … Zatrzymała się. Jakieś 300 m dalej. Zapieprzam więc, ale bardziej z grzeczności niż z nadziei na jazdę. Dobiegam, a tam wysiada jakiś ruski wojak w mundurze i mówi: TAWARISZCZ GIENIERAŁ, PRIGŁASZAJET. (towarzysz generał zaprasza). Dodał jeszcze: Przepraszam, że pan musiał biec, ale na autostradzie nie wolno cofać. Przebiegła mi myśl, czy następnego posiłku nie zjem na Syberii, ale ryzyk fizyk. Samochód to był GAZ13, na eksport zwany CZAJKA (samochód dyplomatyczny i dla ważnych figur). Silnik miał prawie 300 koni (na rok 1970, to była rzadkość), auto ważyło prawie 4 tony, a jeździło do 220 na godzinę. Nie było u nas w Polsce żadnych ograniczeń prędkości, te wprowadzono w 1973, po kryzysie naftowym, więc cały czas ciągnęliśmy ponad 200/h. Podróż była b fajna. Generał lejtienant, był zastępcą głównodowodzącego wojsk Radzieckich bazujących w Polsce, a jechał do Krzywej, na kontrolę lotniska. Jak mnie zobaczył, uznał, że NIECH PALIACZEK POJEDZIE DOBRĄ MASZINĄ, BĘDZIE OPOWIADAŁ DO KONCA ŻIWOTA. Owszem, opowiadałem o tym może trzy razy, a minęło od tego 45 lat. Generał był wesoły, przyjazny, a jedno co mnie mocno dziwiło, to fakt, że WSZYSCY W SAMOCHODZIE BYLI TRZEŹWI JAK ŚWINIE. 95 km, pokonaliśmy w 30 minut. Kiedy miałem wysiadać, generał kazał mi poczekać, coś tam pogadał z kierowcą i pyta: Czy mogę z nimi pojechać do Krzywej (jakieś 6 km). Obawa o śniadanie syberyjskie znów zapukała, ale on mówi: Kierowca mnie zawiezie na miejsce i odwiezie cię do Bolesławca. Pożegnaliśmy się i… I tak się stało. Kurde, do dziś żałuję, że jak podjechałem pod dom, nikogo znajomego z zasięgu wzroku nie było. W tym czasie zajechać pod dom taką CZAJKĄ, to sława na lata… No, może miesiące. A już mieć taką furę…. Paliła tylko 40 litrów na 100 km. A niedługo potem dostaliśmy na kartki 24 litry na miesiąc na Malucha. A potem kupiłem w 1977 malucha, no i tak do dziś. Mam już 9-ty samochód.
~stan-trans · 31 października, 2017 o 11:55 am
Na pewno trzeba uważać do kogo się wsiada i kogo się zabiera, ale ogólnie to fajne okazanie pomocy i możliwość poznania ciekawych ludzi 🙂